« NowszeListaStarsze »

2401 – 02.02.2024
Canon EOS RP @35mm » f/2.0, 1/60s, ISO 1000

Gdzieś na początku naszej znajomości M. mi opowiadał, że jego dziadek miał mandolinę. Ale że gdzieś zaginęła.

Miałam fazę, że w sumie to chciałabym mieć jeszcze milion różnych instrumentów. Nawet się rozglądałam za jakimiś tego typu strunowymi, szczególnie po tym, jak wróciłam z Porto, gdzie pierwszy raz w życiu miałam w ręce gitarę fado. Ale jakoś tak straciło priorytet i w sumie nic z tym nie zrobiłam.

Aż tu się okazało, że siostra M., która wyemigrowała lata temu, ma jakieś pudła u kolegi na strychu, a w tych pudłach... mandolina dziadka!

Zawiozłam ją do Śliwy - jedynie słusznego lutnika w Gdańsku, który lekko z powątpiewaniem w swoje moce, ale przyjął ją na warsztat. No i właśnie wróciła ze mną z renowacji.

No i cóż mogę powiedzieć... czuję, że ostatnio prawie nie gram. Palce bolą, nie jest to to, co bym chciała osiagać biorąc instrument do ręki. Ale wszystko jest kwestią wprawy.

W ogóle ciekawe jak różne akordy są łatwiejsze lub trudniejsze na danych instrumentach. To, co jest banałem na gitarze, to jest ekwilibrystyką na ukulele. I odwrotnie. Mandolinę dałabym gdzieś po środku :D

Zobaczymy. Na razie mam pewną mobilizację, żeby wrócić do grania i śpiewania, mam nadzieję, ze wystarczy mi zapału.

« NowszeListaStarsze »